Esej ten powstał na podstawie dwóch wykładów wygłoszonych dla dyrektorów i dyrektorek warszawskich placówek oświatowych w Warszawskim Centrum Innowacji Społecznych i Edukacyjnych 25 sierpnia bieżącego roku i osadzony jest w kontekstualnych naukach o zachowaniu. Założenia tych nauk są proste. Po pierwsze, twierdzimy w nich, że psychologia powinna badać zachowania ludzi. Zachowania rozumiemy szeroko: zachowaniem jest wszystko, co człowiek może zrobić i może być zaobserwowane czy to przez otoczenie czy tylko nas samych. Zachowaniem jest na przykład chodzenie, myślenie, jedzenie, odczuwanie. Po drugie, żeby zrozumieć dane zachowanie, musimy zrozumieć kontekst, w którym ono się pojawia. Nie możemy ocenić samego zachowania w oderwaniu od kontekstu. Żeby to zrozumieć weźmy taki bardzo prosty przykład. Bardzo dużo mówimy o uzależnieniach od telefonów komórkowych, nowych mediów. Jeżeli weźmiemy pod uwagę kontekst takiego zachowania, to jego ocena może się mocno zmienić. Dziecko, które cierpi na fobię społeczną boi się kontaktu z rówieśnikami i nie chce z nimi rozmawiać. Dla takiego dziecka spoglądanie w telefon komórkowy jest ucieczką od kontaktu. Takie zachowanie jest niefunkcjonalne, redukuje jedynie poziom niepokoju (dlatego jest kontynuowane), jednak nie zapewnia innych korzyści. Zmieńmy jednak trochę kontekst i wyobraźmy sobie, że dziecko, które siedzi przed komputerem, cierpi na zespół Aspergera czy inne zaburzenia ze spektrum autyzmu. Wiemy, że takie dzieci mają bardzo dużą trudność w czytaniu emocji innych ludzi w bezpośrednim kontakcie a trudność ta znika, jeżeli kontaktują się na przykład z rówieśnikami przez komunikatory. Tam łatwiej im zrozumieć intencje rozmówców, ponieważ pomagają im w tym na przykład emotikony. Takie zachowanie możemy rozumieć jako korzystne, ponieważ zwiększa kontakty społeczne dziecka.
Z trzecią fali terapii behawioralnych związane jest odmienne od klasycznego rozumienie zdrowia i choroby psychicznej. Klasycznie myślimy, że jesteśmy psychicznie zdrowi wtedy, gdy po pierwsze nie odczuwamy nieprzyjemnych uczuć (takich jak złość, smutek, lęk czy odraza). Poza tym, gdy nie zachowujemy się niezdrowo (na przykład nie pijemy, nie okaleczamy się, nie mamy myśli samobójczych) i jesteśmy wydajni w pracy.
Z perspektywy kontekstualnych nauk o zachowaniu widzimy te sprawy odmienne. Po pierwsze mówimy o tym, że nieprzyjemne uczucia o czymś mówią i coś znaczą, o czymś nas informują, i że to, co możemy z nimi robić, to je zaakceptować. Jak już stwierdziliśmy, nie myślimy też o tym, że jakieś zachowanie może być patologiczne poza kontekstem. Wreszcie nie chodzi nam o ludzką wydajność a o zachęcenie ludzi do życia zgodnego z ich wartościami. Cierpienie, smutek, lęk i złość bardzo często pojawia się wówczas, gdy przez sytuację jesteśmy zmuszeni porzucić nasze wartości. Wówczas „leczenie” tych emocji może bardziej nam szkodzić niż pomagać. Klasyczne myślenie o chorobach psychicznych może prowadzić do prywatyzowania nieszczęścia. Ludzie stają się odpowiedzialni za własne emocje, zdejmujemy zaś odpowiedzialność z sytuacji, która je wywołuje. Tutaj warto wziąć pod uwagę, na przykład, badania przeprowadzone przez instytut Gallupa w latach 2011/2012 które pokazały, że 63 procent z nas nie lubi swojej pracy i w niej lunatykuje a 24 procent z nas aktywnie nie znosi swojej pracy. Jednocześnie wiemy, że około 30 procent populacji doświadczy zaburzeń depresyjnych. Czy w tym kontekście, jeżeli 25 procent z nas nie znosi swojej pracy można mówić o chorobie psychicznej jaką jest depresja? Oczywiście możemy dać (i dajemy) na to leki. Jednym ze skutków nadużywania leków przeciwdepresyjnych jest to, że ryby słodkowodne mają w sobie zawartość substancji antydepresyjnych, która może być czynna klinicznie.
W eseju tym chcemy pokazać, jak szerszy kontekst zmian w edukacji w kierunku autorytarnego nią zarządzania będzie wpływał na pogorszenie dobrostanu psychicznego młodych ludzi oraz nauczycieli i nauczycielek. Nasz sprzeciw wobec tych tendencji nie jest zatem wyrazem tylko pewnej postawy ideologicznej (choć z pewnością jest również oparty na wartościach przez nas wyznawanych) ale jest również i przede wszystkim podyktowany względami pragmatycznymi. Jeżeli chcemy zadbać o dobrostan psychologiczny młodych ludzi musimy dbać o dobre funkcjonowanie oświaty. Inna opcja – zwiększenie nadzoru psychiatrycznego nad młodymi ludźmi i podawanie im leków jest w obecnej sytuacji trudne w Polsce do zrealizowania ze względu na zapaść psychiatrii dziecięcej.
Autorytaryzm możemy rozumieć jako pewien nieskuteczną odpowiedź na lęk tych z nas, którzy nie chcą przeżywać nieprzyjemnych emocji. Najczęściej lęk ten pojawia się jako odpowiedź na spotkanie z innymi, którzy wierzą w inny system wartości oraz zachowują się w sposób, który trudno zaakceptować autorytarystom. Żeby go uniknąć postanawiają: po pierwsze, wyeliminować z przestrzeni publicznej inne wartości przez narzucenie swoich. Po drugie, starają się oni działać zgodnie ze sztywnymi werbalnymi zasadami postępowania, przez co czynią swoje zachowania niewrażliwymi na bodźce pochodzące z doświadczenia. Twierdzimy, że jest to nieskuteczny sposób postępowania, ponieważ w dzisiejszym, globalnym świecie marzenie o wyeliminowaniu odmiennych systemów wartości poprzez narzucenie wartości przez siebie wyznawanych jest płonne. Płonne marzenia prowadzą do frustracji, powiększają jedynie lęk i prowadzą do wzmożenia nieskutecznych działań. Zaś zachowanie sterowane sztywnymi regułami werbalnymi prowadzi do nieelastyczności psychologicznej, która jest przyczyną powstawania psychopatologii.
Brak elastyczności psychologicznej można zrozumieć na prostym przykładzie. Załóżmy, że mam wpojoną zasadę, że w weekend należy sprzątać mieszkanie. To bardzo pożyteczna zasada, pozwalająca mi dbać o porządek. Jednak jeżeli stosuję ją w sposób bezwyjątkowy mogę wpędzić się w kłopoty. Jeżeli nie jestem w stanie zrezygnować z tej zasady w sytuacji gdy jestem chory, albo bardzo zmęczony, bo boję się, że gdy nie sprzątnę nie stawię czoła wyrzutom sumienia, lękowi przed oceną innych ludzi czy innymi nieszczęściami, które podpowiada mój umysł, to może mieszkanie będę miał czyste, ale stan mojego zdrowia będzie się systematycznie pogarszał. Autorytaryści nie znoszą takiej swobody.
Autorytaryzm zaraża ludzi lękiem. Behawioryzm postuluje, że jednym z głównych sposobów uczenia się jest modelowanie. To swoim zachowaniem często najlepiej pokazujemy innym jak mają się zachowywać. Wiemy również, że osoby obdarzane autorytetem są bardzo skutecznymi modelami. Wynika z tego, że system oświaty zarządzany przez autorytarystów będzie pokazywał innym pracownikom oświaty, że po pierwsze świat jest zagrażający i niebezpieczny (będzie modelował lęk) a następnie będzie modelował nieskuteczne metody zarządzania tym lękiem. Ponadto wydaje się uprawomocnione przekonanie, że władza będzie wynagradzała autorytarne zachowania swoich podwładnych a tym samym je wzmacniała.
Autorytaryzm może prowadzić również do efektu przeciwnego. W latach 80 ubiegłego wieku dwójka psychologów odkryła prawo, które nazwali reaktancją psychologiczną. Mówi ono, że ilość zachowań problemowych drastycznie wzrasta wtedy, gdy czujemy, że nasza wolność jest zagrożona. Im bardziej czujemy się naciskani, straszeni, zmuszani, tym bardziej zachowujemy się wbrew tym naciskom. W języku polskim zasadę reaktancji psychologicznej oddaje odpowiedzenie: „na złość babci odmrożę sobie uszy”. W okresie pandemii mieliśmy do czynienia z co najmniej dwoma kampaniami mającymi zachęcać ludzi do noszenia maseczek. Jedna, społeczna (czyli zrobiona za pieniądze podatników) pokazywała radosnego młodego człowieka, który ignoruje nakaz noszenia maseczki. Pod koniec widzimy go na łóżku szpitalnym w chwili gdy medycy zakładają mu maskę tlenową. Druga, zrobiona przez podmiot prywatny, pokazywała grupę młodych ludzi w maseczkach cieszących się z bezpośredniego spotkania. Głos z offu mówił, że mimo maseczki możemy i tak rozpoznać radość na naszych twarzach. To zaskakująco smutne, że mimo badań w obrębie behawioryzmu trwających co najmniej od lat 60 ubiegłego wieku niektórzy w Polsce wciąż myślą, że skutecznym sposobem wychowania jest straszenie.
Oczywiście, autorytaryści mogą skutecznie przestraszyć. Robią to, ponieważ często utożsamiają strach z szacunkiem. Behawioryzm jednak i tu przychodzi z niewesołą prognozą. Wiemy, że zachowania, które spotykają się z reakcją awersyjną (czyli nieprzyjemnymi konsekwencjami) są wygaszane. Jednak wiemy również, że mamy skłonność do nich wracać wtedy gdy kara za nie ustąpi. Możemy kogoś karaniem zmusić, żeby przestał zachowywać się w sposób, jakiego nie chcemy, nie nauczymy go jednak niczego innego w zamian.
Autorytarne zarządzanie systemem oświaty wpłynie na nauczycielki i nauczycieli. Pisaliśmy już, że jedną z bardziej skutecznych metod nauczania jest modelowanie, czyli pokazywanie własnym zachowaniem zachowań, których chcemy uczyć. Oczywiście nauczycielki i nauczyciele mogą wiele mówić o zachowaniach służących dobrostanowi psychicznemu. Ale jeżeli sami będą zachowywać w sposób niezgodny z tymi zasadami niewiele nauczą młodych ludzi. Z pewnością do przeżycia dobrostanu psychicznego potrzebne są następujące warunki. Po pierwsze musimy mieć poczucie wpływu na sytuację (to znaczy musimy mieć wrażenie, że nasze zachowania coś zmieniają i możemy nimi sterować). Po drugie musimy mieć przekonanie, że podążamy za własnymi wartościami. Po trzecie wreszcie, przynajmniej czasami musimy spotykać się z docenieniem i szacunkiem. Jeżeli te warunki nie zostaną spełnione, nie będziemy doświadczać dobrostanu psychicznego. Nauczycielki i nauczyciele nie doświadczający dobrostanu psychicznego mogą przeżywać wiele frustracji i niepokoju. W autorytarnym systemie może to ich skłaniać do autorytarnych form przekazywania wiedzy, co będzie multiplikować problemy psychologiczne związane z autorytaryzmem u ich wychowanek i wychowanków.
Na koniec należy również wspomnieć o samych treściach nauczania. Po pierwsze, należy ze smutkiem stwierdzić, że w Polsce nie ma żadnych pomysłów na przekazywanie wiedzy psychologicznej młodym ludziom. Jeżeli się ona pojawia, to w ramach programów profilaktycznych. Innymi słowy, uczymy młodych ludzi, czego mają nie robić (nie pić, nie zażywać narkotyków, nie zachowywać się w sposób im zagrażający i tym podobne). Nie uczymy ich, jak zarządzać swoimi nieprzyjemnymi emocjami, jak rozpoznawać własne wartości i starać się żyć z nimi w zgodzie. Po drugie, należy przypuszczać, że duża część wiedzy psychologicznej podawanej przy okazji różnych kampanii profilaktycznych (prowadzonych w znacznej mierze przez osoby związane z fundacjami i stowarzyszeniami) zniknie z polskich szkół. Nie będzie lekcji o tolerancji, równości, zdrowiu seksualnym. Niepokoi nas ilość zachowań autoagresywnych i samobójczych wśród dzieci i młodzieży. Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że wiele z tych zachowań podejmowanych jest przez nastolatki i nastolatków zmagających się na przykład z problemami związanymi z ich seksualnością (szeroko pojętą – oczywiście chodzi nam i osoby z grup LGBTQ+, jak i dzieci heteronormatywne mające problemy z obrazem własnego ciała, jak również dostęp do wiedzy związanej z antykoncepcją i inne), to takie działania w sposób ewidentny należy uznać za wyraz złej woli oraz świadome działanie systemowe zwiększające wystąpienia zachowań samobójczych wśród młodych osób.
Jeżeli chcemy dbać o dobrostan psychiczny dzieci i młodzieży, musimy sprzeciwić się autorytarnym tendencjom zarządzania polską oświatą.